„Nigdy nie oceniaj książki po okładce” – ta wyświechtana sentencja jest doskonale wszystkim znana. Mimo to, często o niej zapominamy. Tak było w moim przypadku. Mój błąd polegał na zbyt pochopnym dokonaniu oceny zainteresowań, gustu i stanu ducha po bardzo krótkim okresie znajomości. Okres to nawet zbyt duże słowo. Znałem go zaledwie kilka godzin, a już zdążyłem zaszufladkować. Nie sądziłem, że młody, 20-letni chłopak, dla którego sport jest całym życiem, lubi obcować ze sztuką i wyższą kulturą. O tym, że popełniłem błąd, przekonałem się widząc w jego mieszkaniu obrazy ukazujące w oryginalny sposób urokliwą naturę.
Pokaż mi jak mieszkasz, a powiem Ci kim jesteś
Cała historia miała miejsce kilka tygodni temu. Wybrałem się wraz ze znajomymi na przyjacielskie spotkanie. Nie widzieliśmy się ze sobą bardzo długo, było więc o czym rozmawiać. Po dobrej godzinie rozmowy przepełnionej uśmiechem i oznakami sympatii, naszym oczom ukazał się pewien chłopak. Stanął przy naszym stoliku i delikatnie się uśmiechnął. Zauważyłem, że ta reakcja została odwzajemniona przez siedzącą naprzeciwko mnie przyjaciółkę. Okazało się, że ten chłopak – Maciek, jest jej kolegą z liceum. Chłopak się do nas przysiadł. Mówił dużo o sobie, zwłaszcza o sporcie. Podczas rozmowy wyjaśniło się, że jest utalentowanym piłkarzem ze sporymi osiągnięciami na szczeblu juniorskim. Rozmowa skupiła się głównie na osobie Maćka, na jego planach i życiu. Nie powiem, trochę mnie to zdenerwowało. Nigdy nie darzyłem jakąś szczególną sympatią sportowców. Uważałem, że większość z nich to ludzie uosabiający wiele negatywnych cech, mający trudność we wzajemnych kontaktach. Czas pokazał, że to jednak ja miałem problem, a nie on. W pewnym momencie chłopak zaprosił nas wszystkich do siebie, ponieważ mieszkał niedaleko. Pogoda się psuła, więc w sumie to był dobry pomysł. Chciałem się jednak wymknąć, ale czujni przyjaciele nie pozwolili mi na to i namówili na pójście do Maćka. Po 15 minutach spaceru byliśmy na miejscu. Wyobrażałem sobie, że taki młody piłkarz musi mieć w mieszkaniu spory bałagan. Nie mówiąc już o wnętrzach, których wygląd generowała moja sceptyczna wyobraźnia. Krótko mówiąc, nie było to pozytywne wyobrażenie. Przekraczamy próg czterech kątów Macka, a tu…. niespodzianka. Naszym oczom ukazały się zadbane, świeżo wyremontowane cztery ściany na których wisiały obrazy, dodające wyniosłości całemu wystrojowi. Intrygujące, czarno-białe drzewa, tafla wody ukazana w artystyczny sposób, nieregularne obłoki chmur, – takie widoki przykuły uwagę nas wszystkich. Było widać, że chłopak zna się na rzeczy i dobry smak oraz sztuka nie są mu obce. Po przejściu do pozostałych pomieszczeń okazało się, że całe mieszkanie jest zagospodarowane w wyszukanym, minimalistycznym stylu. Uświadomiłem sobie, że Maciek, który miał być bałaganiarzem, okazał się iść z wnętrzarskim duchem czasu. Było mi niezmiernie głupio. Od tamtej pory, zacząłem przychylniej na niego patrzeć.
Wystrój ścian zmieniający obraz drugiego człowieka
Stało się oczywiste, że Maciek to bardzo sympatyczny człowiek. Dowiedziałem się o tym jednak dopiero wtedy, gdy wyzbyłem się wszystkich uprzedzeń oraz stereotypowego sposobu myślenia. I to był właśnie ten problem o którym wspominałem wcześniej. Aktualnie, jestem w stałym kontakcie z 20-letnim sportowcem, można powiedzieć, że zostaliśmy kumplami. Morał z tej historii jest krótki i wszystkim dobrze znany: Nigdy nie oceniajmy książki po okładce.